Wypatroszyć Palikota!
2010-07-27 16:23:27Złudne były nasze nadzieje, że po 10 kwietnia media przestaną lansować każdą bzdurę firmowaną nazwiskiem Janusza Palikota. Jak się jednak okazało, nawet po tragedii smoleńskiej (a może i zwłaszcza po niej) nic nie sprzedaje się tak dobrze jak chamstwo.
Janusz Palikot to na polskiej scenie politycznej postać nad wyraz specyficzna. Ten ekscentryczny milioner, który w wolnej chwili postanowił zostać największym błaznem od czasów Leppera, od dawna przekracza granice dobrego smaku. To jednak, co Palikot wyprawia po 10 kwietnia jest poza kategoriami wszelkiej przyzwoitości. Nie da się w żaden sposób wybronić jego "osiągnięć" w ostatnim czasie, a zwłaszcza w okresie powyborczym. Już samo ich wymienienie powoduje, że człowiek czuje się umazany jakimiś plwocinami. Na samym początku Palikot zaatakował Martę Kaczyńską i zażądał od niej zwrotu ubezpieczenia po zmarłych rodzicach. Tak na dobrą sprawę, niesmak budzi sam fakt, jak to się stało, że poseł z Lublina w ogóle wszedł w posiadanie informacji, iż państwo Kaczyńscy byli ubezpieczeni. To znaczy, wyjaśnić to jest bardzo łatwo, bo dokumenty takie znajdowały się w Kancelarii Prezydenta, do której przynajmniej teoretycznie Palikot nie powinien mieć dostępu. Można się jednak spodziewać, że ktoś zadziałał bardzo sprawnie i pan Janusz otrzymał dokładne dane, których ma się trzymać. Sugestii z góry co do stylu nie było, bo Palikot w tym, co robi jest niepowtarzalny.
Tymczasem festiwal żenady trwał dalej, gdy nasz bohater w rozmowie z ukrytej kamery przyznał, że należy "zastrzelić i wypatroszyć Jarosława Kaczyńskiego, a jego skórę wystawić na sprzedaż". Rzeczywiście - język miłości, zgoda buduje, a po za tym wszyscy zdrowi. Biorąc pod uwagę usilne próby wmówienia społeczeństwu, że Lech Kaczyński lubił zaglądać do kieliszka, na pewno był pijany w momencie katastrofy, a i pewnie na pokładzie Tupolewa zorganizował niezłą imprezkę z afterparty w Hadesie, ja wyciągam wniosek, że jeśli już ktoś, to raczej Palikot zbyt często chodzi narąbany jak szpadel. Takich bredni nie wymyśla się na trzeźwo, nie wymyśla się ich nawet w pojedynkę - do tego potrzeba brygady ludzi! Te oskarżenia były całkowicie bezpodstawne - badania krwi prezydenta nie wykazały zawartości alkoholu. Sugestie, jakoby Lech Kaczyński miał krew na rękach i ponosił osobistą odpowiedzialność za śmierć wszystkich osób, litościwie pominę. Nie zdziwię się, gdyby Palikot za jakiś czas sam odczytał niezrozumiałe fragmenty stenogramów w swojej przaśnej estetyce - "to Kaczor wyrwał stery pilotom i rozbił samolot". A, i jeżeli ktoś uważa za śmieszny kawał posła PO, w którym Przemysław Gosiewski żyje, ma się dobrze i mieszka we Włoszczowej, radzę przestać oglądać humor na poziomie Kuby Wojewódzkiego.
Zaletą Palikota jest to, że jak mało kto rozumie jedną rzecz - w polityce cynizm i umiejętne podpuszczanie przeciwnika uchodzą za cnoty. Jego działania nie biorą się więc z głupoty, tylko z czystego wyrachowania - jest to więc tym bardziej powód, dla którego należałoby potępić jego działania. Szkopuł w tym, Palikot jest wyjątkowo skuteczny - nikt normalny nie słuchałby jego bredni, gdyby PiS traktował go jak wiejskiego głupka. Tyle że im większa prowokacja, tym bardziej wściekła reakcja partii Jarosława Kaczyńskiego. Może to i normalne - niektóre jego odpały wyprowadziłyby z równowagi nawet Tadeusza Mazowieckiego. Co jednak pozostaje fascynujące, "ekstrawaganckie" pomysły Palikota lądują na pierwszych stronach gazet, są przedmiotami protestów i kuriozalnych obron, głównie ze strony środowisk artystycznych. Czymże je uwiódł lubelski poseł PO? Odwagą i niezależnością, jak to próbują wciskać dyrdymały Kora i Kazimierz Kutz czy inny nieszczęśni durnie pokroju Zbigniewa Hołdysa? Poprawiam literówkę - to nic więcej jak agresja i buractwo. Doprawdy nie wiem, czy wspieranie jego aktywności, pisanie jakichś śmiesznych listów poparcia to efekt rzeczywistego czaru Palikota czy jakiegoś zbiorowego zaciemnienia. Zaznaczam, że bardzo dobrze, że Palikot mówi poprawności politycznej "precz" (a i nawet, zapewne przez nieuwagę, zdarza mu się palnąć coś rozsądnego), ale przekracza w tym dopuszczalne granice.
Nic tak nie imponuje "intelektualistom" i "elicie" jak chamstwo. Palikot nie jest głupi, więc doskonale o tym wie. Media zaś zrobią swoje - zajarają się, że mają newsa i będą go promować. Nic to, że jego bohater w sposób niemal bezprecedensowy w historii polskiej polityki za nic ma tradycję wrosłą w narodową kulturę - totalnie ignoruje szacunek do zmarłych. Nie spotkają go za to żadne konsekwencje. Nikt inny nie byłby w stanie przejąć jego roli w Platformie Obywatelskiej, dlatego Donald Tusk dalej go tam trzyma. Wyrzucą mnie z partii? Takiego wała! Zdyscyplinują i ukarzą grzywną? Hahaha. Gdyby ktoś rzeczywiście był w PO oburzony słowami Palikota i chciał go stamtąd wykurzyć, już dawno by to zrobił. 500 dni spokoju? Wolne żarty.
Morał jest prosty - więcej Palikota w mediach oznacza więcej jego potencjalnych zwolenników myślących, że politykę robi się kontestowaniem polityki. Kolejne pokolenie JP. A może jeżeli już, używając słów pana Janusza, gdy za każdym razem widać go w telewizji, "gówno wybiło", to najwyższy czas spuścić je w klopie?
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)