Grzechy główne Facebooka
2010-09-03 17:24:25Facebook podstępnie wkradł się w nasze życie. Ten serwis uzależnia, zmusza nas do logowania się na nim co 10 minut, sprawdzenia, kto co napisał i podlinkował na swojej ścianie, do jakiej grupy dołączył albo komu nas dzisiaj najbardziej brakowało.
Dzięki Facebookowi w ciągu chwili można mieć więcej kontaktu ze swoimi znajomymi niż przez cały rok w prawdziwym życiu. Tyle tylko, że Facebook niektórym już zastąpił prawdziwe życie. Bo przecież ile razy słyszeliście gadkę "widziałeś, co ten, tamta wrzucili na Facebooka?" Wiele razy. Pomimo swoich wielkich zalet serwis, za pomocą którego Mark Zuckerberg nadał sens życia wielu spośród nas, w wielu aspektach jest po prostu irytujący. Facebooka da się wykorzystywać bardzo mądrze i pożytecznie także do budowy swojego wizerunku. Nie warto go psuć przez błędy wymienione poniżej. Zatem wypunktujmy to!
koniec z poznawaniem ludzi - bodaj największa socjalna zbrodnia, jaką wyrządził nam ten serwis. Profil na fb jest dziś pierwszym źródłem informacji, gdy wpisze się nasze imię w google. Nigdy nie wrócą już czasy, kiedy spotkają się dwie osoby i jeżeli przypadną sobie do gustu, będą zabiegać o kolejne spotkanie, żeby dowiedzieć się o sobie jak najwięcej. Kiedy ktoś się nam spodoba, pierwszą rzeczą jest zazwyczaj odpalenie kompa i sprawdzenie na Facebooku statusu związku tej osoby. Po takiej wizycie jeśli nie wie się wszystkiego, to wie się przynajmniej BARDZO DUŻO. Niewiele w tym romantyzmu i nie ma już tej nutki napięcia, bo wiadomo o czym zagadać, żeby rozmowa jako tako się kleiła (uprzednio sprawdziliśmy ulubione filmy i zespoły). Chociaż z drugiej strony... Może to i błogosławieństwo, bo po co zadawać się z dupkiem, który ma w ulubionych Wojewódzkiego i Figurskiego, a do znajomych dodał sobie Mieszka z Grupy Operacyjnej? Po co brnąc w znajomość z kimś, kogo ulubionym serialem jest "39 i pół" i tak dalej.
nadaktywność - czyli zwykły spam. Znacie to - ludzie publikują coraz to nowe statusy, linkują filmy, dołączają do grup, lubią statusy wszystkich, wysyłają zaproszenia. I to ciągle CI SAMI. Tym samym kwalifikujemy ich do ligi upierdliwców, przy których bez chwili wahania wciskamy krzyżyk w prawym rogu, żeby ich ukryć. Fajnie, że są, ale tylko zamulają i sprawiają wrażenie, że siedzą tam po kilkanaście godzin dziennie, czym bez litości tagujemy ich jako "no-life". Granica na Facebooku pomiędzy fajnym i lubianym gościem, który od czasu do czasu coś zapostuje a nachalnym lanserem jest dość cienka. Jeśli ktoś więc robi częste aktualizacje, lepiej niech uważa, żeby nie pójść śladem tego idioty, który przerwał swoją ceremonię ślubną, aby zrobić update statusu swojego związku.
zapisywanie się do kretyńskich grup - zasada jest prosta. Naprawdę nie warto zapisywać się do grup typu "chciałbym, żeby mój penis wydawał odgłosy miecza świetlnego", bo są raczej czerstwe i raczej nie pochwalilibyście się nimi przed nowym znajomym ani na rozmowie kwalifikacyjnej. Na fb macie na friendliście dobrych kumpli, rodzinę i kolegów z pracy. Ci ostatni, widząc kogoś dołączającego do czegoś idiotycznego uznają go za trochę niezrównoważonego.
wkurzające aplikacje - prawdziwa zmora. Pal licho, jeżeli ktoś w to gra i ma z tego fun (chociaż naprawdę się martwię o kolegę z żoną i dzieckiem na karku, który nastawił budzik na 3 w nocy, żeby zebrać marchewki). Problem w tym, że te samopublikujące się testy oraz zdobycze z gier zaśmiecają tablicę jego znajomym i robią z niej coś całkowicie nieczytelnego i trudnego do ogarnięcia (pomijając fakt, że jest to przeraźliwie nudne). Naprawdę nikogo nie obchodzi to, że ktoś jest teraz na którymś tam poziomie w Mafia Wars. Każdy zlewa na to, na jakim levelu jest ktoś w Farmville. W tym miejscu dochodzimy też do:
nie kończące się zaproszenia - najgorzej jest, gdy jesteśmy przez kogoś na siłę wciągani do gry i dostajemy setki zaproszeń czy innych krów w prezencie. Nie chciałem w to grać już na samym początku, to dlaczego miałbym mieć ochotę teraz? Nie mam też za bardzo ochoty wiedzieć, "kto dzisiaj bierze do buzi" ani "co mi powie Ferdek Kiepski". Ani już na pewno nie zainstaluję jakiegoś badziewia, tylko dlatego, że podobno zostałem w nim wylosowany.
dodawanie ludzi, których nie znasz - no to zawsze lipa, kiedy zaprasza nas do znajomych koleżanka z podstawówki, której nie widziało się 10 lat. Głupio się odmawia, ale czasami przyjmuje się zaproszenia dla świętego spokoju albo żeby ludzie nie poczuli się przykro. Chociaż tak naprawdę jeżeli ABSOLUTNIE NIC nas z nimi nie łączy, nie ma wspólnych tematów do rozmów, a widząc ich na ulicy, przechodzisz na drugą stronę, żeby tylko nie doszło do kłopotliwego spotkania - może chodzi tu tylko o +1 na liczniku? Po przyjęciu zaproszenia przecież nigdy się nie odezwą i nie zapytają, co u ciebie. Potrzebny jest im tylko twój profil. Jeśli nie utrzymujecie kontaktów w rzeczywistości i nie czujesz żadnej potrzeby zobaczenia tej osoby jeszcze raz, może lepiej zrobić "ciach" i usunąć takiego delikwenta ze znajomych? Co z tego, że zauważy? Odezwie się z pretensjami? Przecież nigdy się nie odzywa! Po prostu dodaje wszystkich ludzi, którzy pojawiają mu się w rubryce "ludzie, których możesz znać". Sytuacja się komplikuje, jeśli dodaje was ktoś z pracy, z którym tylko się mijacie na korytarzu albo sporadycznie zamieniacie zdanie na fajce. Ewentualny ignor może wtedy spowodować prawdziwy kwas, więc lepiej z tym uważać.
durne statusy - przodują tutaj zdecydowanie teksty z piosenek (chyba że mają maksymalnie pięć słów), no bo co tu odpisać? Podśpiewuje sobie i co? Na pewno uważa, że czuje dokładnie to samo, co Morrissey, gdy pisał tekst "There Is A Light That Never Goes Out" albo przynajmniej Andrzej Krzywy, gdy zaczął spadać w dół, ale tak naprawdę to tylko zbyt duża dawka alkoholu połączona z atakiem melancholii. Honorowe wyróżnienie otrzymują statusy typu "nie rozumiem świata", "przytłoczony przez 100 tysięcy myśli". Jezu, jakie emo. Człowieku, jak masz problem, rozwiąż go sam, bo Facebook raczej w tym nie pomoże. Takie publiczne łkanie widzą wszyscy i raczej nie reagują na to pozytywnie. Denerwują też obskury i inne inside jokes zrozumiałe dla jednej, góra dwóch osób. Jest też chyba taka opcja, żeby napisać coś komuś wyłącznie na jego ścianie?
tagowanie na zdjęciach - to irytuje dużo większą ilość ludzi niż myślałem. W każdym razie, jeśli mamy ochotę zamieścić jakąś fotkę ze swoim znajomymi, zapytajmy ich o zgodę, ale lepiej ich nie opisujmy i pozwólmy im to zrobić za siebie. Inaczej nagle mamy info na swoim profilu, że zostaliśmy otagowani na zdjęciu z konkretnego melanżu. Spoko, impreza była dobra, ale nie wszyscy muszą widzieć, że leżeliśmy pod kiblem albo żarliśmy kiełbachę. No i masz takie coś obok misternie skonstruowanego albumu z najlepszymi fotkami z Londynu. Jak to wygląda? Jak by powiedział Stanisław Anioł "jak gówno w lesie".
przegięte albumy - jeśli ktoś był na wakacjach i musi koniecznie obwieścić to światu, lepiej niech nie tworzy wypasionego albumu z 200 zdjęciami, bo po paru kliknięciach uroczego krajobrazu i zdjęć pod namiotem wyłączymy to okno szybciej niż przy widoku Katarzyny Skrzyneckiej w telewizorze. Lepiej odrzucić masówkę, wybrać te najlepsze, dowcipnie podpisać i gotowe! Nie mówię tu o zdjęciach z bobasami, bo kogo one w ogóle mogą zainteresować? Na szczęście na fb ten trend z portalu "pokaż-bachora.pl" znanego tez jako nk.pl jeszcze nie dotarł. Albo moi znajomi nie mają dzieci.
profile znanych osób lub memów zbierające tysiące fanów - ktoś się pokazał w realu i od razu robi się z niego gwiazda mainstreamu. Oczywiście media później mówią o tym "internauci wskazali" albo "facebookowicze mówią", tak jakby użytkownikami internetu byli jacyś alieni, a nie wszyscy z nas. Ale kto wiedział wcześniej, co to za jedna ta Henryka Krzywonos i czy ktokolwiek będzie o niej pamiętał za kilka miesięcy?
pisanie o sobie w trzeciej osobie - w sumie niegroźne, ale trochę irytujące. Kojarzy się z hrabiostwem i leciutką wyniosłością. Może nie ma się czego czepiać, ale znajdzie się parę osób, których odrobinę to dziwi.
zaproszenia na imprezę - zrobione chyba tylko po to, żeby ci, którzy nie zostali zaproszeni dowiedzieli się, że ktoś ma ich w pompie. Albo żeby powiedzieć komuś w odpowiednim momencie "pierdolisz, nie było cię tam!"
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
do jakiej grupy dołączył albo czy wystaje mu z dupy pies. Dzięki Facebookowi w ciągu chwili można mieć więcej kontaktu ze swoimi znajomymi niż przez cały rok w prawdziwym życiu.
Tyle tylko, że Facebook niektórym już zastąpił prawdziwe życie. Bo przecież ile razy słyszeliście gadkę "widziałeś, co ten, tamta wrzucili na Facebooka?" Wiele razy. Pomimo
swoich wielkich zalet serwis, za pomocą którego Mark Zuckerberg nadał sens życia wielu spośród nas, w wielu aspektach jest po prostu irytujący. Zatem wypunktujmy to!
koniec z poznawaniem ludzi - bodaj największa socjalna zbrodnia, jaką wyrządził nam ten serwis. Profil na fb jest dziś pierwszym źródłem informacji, gdy wpisze się nasze imię w
google. Nigdy nie wrócą już czasy, kiedy spotkają się dwie osoby i jeżeli przypadną sobie do gustu, będą zabiegać o kolejne spotkanie, żeby dowiedzieć się o sobie jak najwięcej.
Kiedy ktoś się nam spodoba, pierwszą rzeczą jest zazwyczaj odpalenie kompa i sprawdzenie na Facebooku statusu związku tej osoby. Po takiej wizycie jeśli nie wie się wszystkiego,
to wie się przynajmniej BARDZO DUŻO. Niewiele w tym romantyzmu i nie ma już tej nutki napięcia, bo wiadomo o czym zagadać, żeby rozmowa jako tako się kleiła (uprzednio
sprawdziliśmy ulubione filmy i zespoły). Chociaż z drugiej strony... Może to i błogosławieństwo, bo po co zadawać się z dupkiem, który ma w ulubionych Wojewódzkiego i
Figurskiego, a do znajomych dodał sobie Mieszka z Grupy Operacyjnej? Po co brnąc w znajomość z kimś, kogo ulubionym serialem jest "39 i pół" i tak dalej.
nadaktywność - czyli zwykły spam. Znacie to - ludzie publikują coraz to nowe statusy, linkują filmy, dołączają do grup, lubią statusy wszystkich, wysyłają zaproszenia. I to
ciągle CI SAMI. Tym samym kwalifikujemy ich do ligi upierdliwców, przy których bez chwili wahania wciskamy krzyżyk w prawym rogu, żeby ich ukryć. Fajnie, że są, ale tylko
zamulają i sprawiają wrażenie, że siedzą tam po kilkanaście godzin dziennie, czym bez litości tagujemy ich jako "no-life". Granica na Facebooku pomiędzy fajnym i lubianym
gościem, który od czasu do czasu coś zapostuje a nachalnym lanserem jest dość cienka. Jeśli ktoś więc robi częste aktualizacje, lepiej niech uważa, żeby nie pójść śladem tego
idioty, który przerwał swoją ceremonię ślubną, żeby zrobić update statusu swojego związku.
https://www.youtube.com/watch?v=VSkT5XykJzo
zapisywanie się do kretyńskich grup - zasada jest prosta. Naprawdę nie warto zapisywać się do grup typu "chciałbym, żeby mój penis wydawał odgłosy miecza świetlnego", bo są
raczej czerstwe i raczej nie pochwalilibyście się nimi przed nowym znajomym ani na rozmowie kwalifikacyjnej. Na fb macie na friendliście dobrych kumpli, rodzinę i kolegów z
pracy. Ci ostatni, widząc kogoś dołączającego do czegoś idiotycznego uzna go za trochę niezrównoważonego.
wkurzające aplikacje - prawdziwa zmora. Pal licho, jeżeli ktoś w to gra i ma z tego fun (chociaż naprawdę się martwię o kolegę z żoną i dzieckiem na karku, który nastawił budzik
na 3 w nocy, żeby zebrać marchewki). Problem w tym, że te samopublikujące się testy oraz zdobycze z gier zaśmiecają tablicę jego znajomym i robią z niej coś całkowicie
nieczytelnego i trudnego do ogarnięcia (pomijając fakt, że jest to przeraźliwie nudne). Naprawdę nikogo nie obchodzi to, że ktoś jest teraz na którymś tam poziomie w Mafia Wars.
Każdy zlewa na to, na jakim levelu jest ktoś w Farmville. W tym miejscu dochodzimy też do:
nie kończące się zaproszenia - najgorzej jest, gdy jesteśmy przez kogoś na siłę wciągani do gry i dostajemy setki zaproszeń czy innych krów w prezencie. Nie chciałem w to grać
już na samym początku, to dlaczego miałbym mieć ochotę teraz? Nie mam też za bardzo ochoty wiedzieć, "kto dzisiaj bierze do buzi" ani "co mi powie Ferdek Kiepski". Ani już na
pewno nie zainstaluję jakiegoś gówna, tylko dlatego, że podobno zostałem w nim wylosowany.
dodawanie ludzi, których nie znasz - no to zawsze lipa, kiedy zaprasza nas do znajomych koleżanka z podstawówki, której nie widziało się 10 lat. Głupio się odmawia, ale czasami
przyjmuje się zaproszenia dla świętego spokoju albo żeby ludzie nie poczuli się przykro. Chociaż tak naprawdę jeżeli ABSOLUTNIE NIC nas z nimi nie łączy, nie ma wspólnych
tematów do rozmów, a widząc ich na ulicy, przechodzisz na drugą stronę, żeby tylko nie doszło do kłopotliwego spotkania - może chodzi tu tylko o +1 na liczniku? Po przyjęciu
zaproszenia przecież nigdy się nie odezwą i nie zapytają, co u ciebie. Potrzebny jest im tylko twój profil. Jeśli nie utrzymujecie kontaktów w rzeczywistości i nie czujesz
żadnej potrzeby zobaczenia tej osoby jeszcze raz, może lepiej zrobić "ciach" i usunąć takiego delikwenta ze znajomych? Co z tego, że zauważy? Odezwie się z pretensjami? Przecież
nigdy się nie odzywa! Po prostu dodaje wszystkich ludzi, którzy pojawiają mu się w rubryce "ludzie, których możesz znać". Sytuacja się komplikuje, jeśli dodaje was ktoś z pracy,
z którym tylko się mijacie na korytarzu albo sporadycznie zamieniacie zdanie na fajce. Ewentualny ignor może wtedy spowodować prawdziwy kwas, więc lepiej z tym uważać.
durne statusy - przodują tutaj zdecydowanie teksty z piosenek (chyba że mają maksymalnie pięć słów), no bo co tu odpisać? Podśpiewuje sobie i co? Na pewno uważa, że czuje
dokładnie to samo, co Morrissey, gdy pisał tekst "There Is A Light That Never Goes Out" albo przynajmniej Andrzej Krzywy, gdy zaczął spadać w dół, ale tak naprawdę to tylko zbyt
dużo alkoholu i atak melancholii. Honorowe wyróżnienie otrzymują statusy typu "nie rozumiem świata", "przytłoczony przez 100 tysięcy myśli". Jezu, jakie emo. Człowieku, jak masz
problem, rozwiąż go sam, bo Facebook raczej w tym nie pomoże. Takie publiczne łkanie widzą wszyscy i raczej nie reagują na to pozytywnie. Denerwują też obskury i inne inside
jokes zrozumiałe dla jednej, góra dwóch osób. Jest też taka opcja, żeby napisać coś komuś na jego ścianie?
tagowanie na zdjęciach - to denerwuje dużo większą ilość ludzi niż myślałem. W każdym razie, jeśli mamy ochotę zamieścić jakąś fotkę ze swoim znajomymi, zapytajmy ich o zgodę, a
i lepiej ich nie opisujmy i pozwólmy im to zrobić za siebie. Inaczej nagle mamy info na swoim profilu, że zostaliśmy otagowani na zdjęciu z konkretnego melanżu. Spoko, impreza
była dobra, ale nie wszyscy muszą widzieć, że leżeliśmy pod kiblem albo żarliśmy kiełbachę. No i masz takie coś obok misternie skonstruowanego albumu z najlepszymi fotkami z
Londynu. Jak to wygląda? Jak by powiedział Stanisław Anioł "jak gówno w lesie".
przegięte albumy - jeśli ktoś był na wakacjach i musi koniecznie obwieścić to światu, lepiej niech nie tworzy wypasionego albumu z 200 zdjęciami, bo po paru kliknięciach
uroczego krajobrazu i zdjęć pod namiotem wyłączymy to okno szybciej niż przy widoku Katarzyny Skrzyneckiej w telewizorze. Lepiej odrzucić masówkę, wybrać te najlepsze, dowcipnie podpisać i gotowe! Nie mówię tu o zdjęciach z bobasami, bo kogo one w ogóle mogą zainteresować? Na szczęście na fb ten trend z portalu "Pokaż bachora" znanego tez jako nk.pl jeszcze nie dotarł. Albo moi znajomi nie mają dzieci.
profile znanych osób lub memów zbierające tysiące fanów - ktoś się pokazał w realu i od razu robi się z niego gwiazda mainstreamu. Oczywiście media później mówią o tym "internauci wskazali" albo "facebookowicze mówią", tak jakby użytkownikami internetu byli jacyś alieni, a nie wszyscy z nas. Ale kto wiedział wcześniej, co to za jedna ta Henryka Krzywonos i czy ktokolwiek będzie o niej pamiętał za kilka miesięcy?
pisanie o sobie w trzeciej osobie - w sumie niegroźne, ale trochę irytujące. Kojarzy się z hrabiostwem i leciutką wyniosłością. Może nie ma się czego czepiać, ale niektórych też to odrobinę dziwi.
zaproszenia na imprezę - zrobione chyba tylko po to, żeby ci, którzy nie zostali zaproszeni dowiedzieli się, że ktoś ma ich w pompie. Albo żeby powiedzieć komuś w odpowiednim momencie "pierdolisz, nie było cię tam!"
Jak widzimy, Facebooka można wykorzystywać bardzo mądrze i pożytecznie także do budowy swojego wizerunku. Nie warto go psuć przez cechy wymienione powyżej.
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)